Zostanie zapisane w przepisie, że będziemy mieli wrastające nakłady na ochronę zdrowia ze środków publicznych do 6 proc. PKB. To jest dla nas rewolucja, ale na świecie norma - podkreślił minister zdrowia Konstanty Radziwiłł podczas sesji inauguracyjnej XIII Forum Rynku Zdrowia w poniedziałek (23 października) w Warszawie.
- Zostanie zapisane w przepisie, że będziemy mieli wzrastające nakłady na ochronę zdrowia ze środków publicznych do 6 proc. PKB. Gdy porównujemy się z niektórymi krajami zachodnimi, to będzie nadal mniej. Będzie mniej m.in. dlatego, że nasze PKB jest mniejsze. Przełomem jest tu gwarancja, że z każdym rokiem pieniędzy będzie proporcjonalnie więcej niż wzrost gospodarczy, bo do tego się to sprowadza - zaznaczył Konstanty Radziwiłł.
Wzrost finansowania: rewolucja, ale i konieczność
- Ta ustawa w sposób niespotykany na świecie zapowiada gwarancję wzrostu nakładów na ochronę zdrowia do poziomu 6 proc. PKB. Paradoksem jest to, iż dzisiaj dyskutuje się, dlaczego tak wolno, a nie słyszy się radości, że w ogóle to się udało - mówił o projekcie nowelizacji ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej minister zdrowia.
Radziwiłł wskazał, że był to odwieczny postulat osób związanych ze służbą zdrowia, zarówno pracodawców, producentów leków czy sprzętu, jak i środowisk zawodowych, pacjentów. Postulat wyrażany wielokrotnie w trakcie stanowisk i będący zawsze przedmiotem marzenia, które w Polsce wydawało się nie do realizowania.
Zwrócił uwagę, że Polska wchodzi na ścieżkę, która jest charakterystyczna dla większości krajów rozwiniętych, że im PKB wyższe, tym odsetek z PKB na ochronę zdrowia wyższy.
- To jest dla nas rewolucja, ale na świecie norma. Dołączamy do tej normy. To jest przełomowy moment - podkreślał szef resortu zdrowia.
Większy procent PKB niesie konsekwencje
- 6 proc. PKB na ochronę zdrowia w kontekście innych wydatków i tak usztywnia nasz budżet w stopniu bardzo znacznym. To jest bardzo ważna decyzja polityczna, ale ona ma swoje niekorzystne konsekwencje, z czego musimy sobie zdawać sprawę - mówił Konstanty Radziwiłł.
Szef resortu zdrowia podkreślał, że problemem, który kładzie się na Polskę cieniem, jest kwestia zadłużenia, które przekroczyło bilion złotych, a jego obsługa tylko w przyszłym roku kosztować będzie 31 mld zł. - To jest przedmiot niepokoju tych, którzy są odpowiedzialni za sektor wydatków publicznych - tłumaczył Radziwiłł.
- Mamy niesamowitą kotwicę w postaci ogromnego wydatku co roku. Gdybyśmy mieli dodatkowo w budżecie 31 mld zł, sytuacja byłaby diametralnie inna. Dojście do 6 proc. PKB stawia pod znakiem zapytania wyjście z tego problemu. Stąd ci, którzy mówią - nie 6 proc. a 6,8 proc. czy 9 proc. PKB docelowo, muszą wiedzieć, że to jest po prostu niemożliwe - zaznaczył Konstanty Radziwiłł.
Wskazał, że sytuacja sektora finansów publicznych jest niezła, ale sektor jest wciąż na bardzo dużym minusie, co powoduje, że cały czas oscylujemy wokół granicy bezpieczeństwa.
- Jeśli ją przekroczymy, rynek ukarze nas poprzez nieprawdopodobny skok kosztów obsługi obligacji polskich, a to oznaczałoby katastrofę - skonstatował szef resortu zdrowia.
Ustawa o POZ: fundament czy koncert życzeń
- Ustawa o POZ jest już w parlamencie, w trakcie pierwszego czytania w komisji i wszystko wskazuje na to, że wkrótce zostanie uchwalona. To ustawa, na którą wiele środowisk od dawna czeka. POZ powinien być traktowany jako fundament systemu opieki zdrowotnej, dlatego, że jest to najbardziej racjonalny sposób wydawania środków na zdrowie - wskazywał Konstanty Radziwiłł.
Podkreślił, że sytuacja wokół POZ nie jest prosta, gdyż koncentruje się tam sporo interesów i środowisk, ale jednocześnie zaznaczył, że ''w POZ szykuje się rewolucja, a najsilniejszym bodźcem do zmian mają być pieniądze''.
- Dlatego obok stawki, która będzie dominować, będziemy chcieli wprowadzić takie rozwiązania, jak budżety powierzone, a także opłaty zadaniowe na profilaktykę zdrowotną. Będzie też dodatek motywacyjny za wynik leczenia - podsumował Radziwiłł.
Lidia Gądek, posłanka PO, odnosząc się do ustawy o POZ, nie szczędziła krytyki.
- Tryb procedowania jest niewystarczający. Ustawa ma 22 strony. Dwie i pół strony to zapisy techniczne dotyczące kwestii wyboru i tego, co ma się znaleźć na deklaracji wyboru lekarza i pielęgniarki. O finansowaniu mamy tylko zapis, że będzie z NFZ. Czyli tak naprawdę nie mamy żadnego zabezpieczenia; to jest ustawa na zasadzie trochę koncertu życzeń - mówiła.
Sieć szpitali na celowniku opozycji
- Nie zgadzamy się z doborem kryteriów do uczestnictwa w sieci szpitali. Absolutnie brakuje wśród tych kryteriów jakości, która powinna być premiowana - podnosiła Beata Małecka-Libera, posłanka PO, zastępca przewodniczącego Sejmowej Komisji Zdrowia.
Zdaniem posłanki, mapy potrzeb zdrowotnych i epidemiologia są tymi wskaźnikami, które powinny determinować zaspokajanie potrzeb w różnych regionach.
- Ustawienie sieci szpitali na bazie tylko i wyłącznie szpitali publicznych - jako najważniejszego kryterium - naszym zdaniem (opozycji - red.) jest błędne. Tym bardziej, że potrzeby są ogromne i wszystkie placówki, także prywatne, które zapewniają wysoką jakość i odpowiadają na potrzeby zdrowotne, są ogromnie potrzebne - mówiła Małecka-Libera.
Odniosła się także do rozwiązań w nocnej i świątecznej opiece zdrowotnej.
- Są takie miejsca, gdzie dostępność do tego świadczenia ze względu na odległość zdecydowanie się pogorszyła - mówiła posłanka.
Dodała, że lekarze nie chcą dyżurować w tego typu ośrodkach, a dyrektorzy szpitali, zmuszeni zapewnić te świadczenia, posiłkują się rezydentami.
Dr Maciej Piróg, prezes Polskiej Unii Szpitali Specjalistycznych z Konfederacji Lewiatan ubolewał, że ''w Polsce leczymy łóżkami'':
- Nie ludzie, nie sprzęt medyczny, nie nowe technologie, nie organizacja pracy. Leczą łóżka.
Stwierdził, że ''wycięcie świadczeniodawców prywatnych z sieci'' nastąpiło nie dlatego, że są prywatni, ale dlatego, że nie mieszczą się w ministerialnej definicji szpitala, a ten ''musi być duży, musi mieć dużo łóżek, musi mieć wszystkie oddziały''. Podsumował, że na świecie stawia się na opiekę krótkoterminową, szybkie działanie. Najdrożej jest leczyć w szpitalu - skonstatował.
Decydenci: monitorujemy problemy
Andrzej Jacyna, p.o. prezesa NFZ, nie zaprzeczał dysproporcjom w dostępności do nocnej i świątecznej opieki pomiędzy dużymi miastami a mało zaludnionymi regionami, ale podkreślił, że te różnice są niwelowane.
- Likwidować różnice w cenach można wtedy, jak ma się pewien nadmiar gotówki, bo trudno jest obniżać ceny. Dlatego raczej chcielibyśmy to robić na zasadzie, że podnoszą (ceny - red.) ci, którzy mieli za niskie - wskazywał prezes Funduszu.
Przyznał, że problemy generowane przez zmiany w organizacji nocnej i świątecznej opieki są cały czas monitorowane.
- Są takie miejsca, gdzie jest wola szpitala, np. ogólnopolskiego, do przystąpienia do tego świadczenia, gdzie mamy biała plamę dostępności. Myślę, że ten temat będzie załatwiony w trybie postępowania konkursowego dodatkowego - mówił Jacyna.
Odniósł się także do zarzutów posłanki Małeckiej-Libery dotyczących braków kryteriów jakości w obszarze sieci szpitali.
- Wskaźniki przyjęte w rozporządzeniu nt. ryczałtu na okres następny, są pierwszym elementem jakościowym w systemie polskiej ochrony zdrowia; w tym sensie przyjętym, że ten element będzie decydował o wysokości ryczałtu na następny okres - argumentował.
Jacyna poinformował ponadto, że ''okresy rozliczeniowe będą w przyszłym roku dwa, półroczne''.
- Czy na rok 2019 będzie jeden okres, to tego jeszcze nie wiemy - mówił.
- Jesteśmy za tym, żeby świadczeniodawca miał możliwość rozliczenia dwukrotnego, jeżeli chodzi o okres miesiąca. Czyli pierwszy okres powiedzmy do 15. i następny do końca miesiąca - zdradził.
Nakłady a korzystanie ze świadczeń: brakuje solidarności
- Solidarność korzystania ze świadczeń zdrowotnych jest zapisana w konstytucji i jest - czasami do przesady - stosowana w praktyce. Solidarności w przekazywaniu nakładów na ochronę zdrowia nie ma. Przykłady? KRUS, nieopodatkowanie umów o dzieło - zauważał dr Maciej Piróg.
Do tych zarzutów bezpośrednio odniósł się Tomasz Latos, poseł PiS i zastępca przewodniczącego Sejmowej Komisji Zdrowia.
- Jeżeli mówimy o KRUS, to przecież nie zakładam, że nie ma nad czym dyskutować. Ale należałoby też spytać, dlaczego nie udało się tego zrobić np. panu ministrowi Pirogowi. Jakiś powód był, skoro tego nie zrobił, a teraz uważa, że jednak trzeba - oponował.
Skomentował również miejsce niepublicznych szpitali w sieci.
- Mogę powiedzieć z perspektywy mojego województwa (Kujawsko-Pomorskiego - red.): szpitale niepubliczne w sieci się znalazły. Oczywiście nie 100 proc. i nie wszystkie - i tu już abstrahuję od tego, że jest tam ich ok. dwustu, mają do 15 łóżek i się nazywają szpitalami - ale z innego powodu. Głównym kryterium sieci była kwestia potrzeb, a nie własności - zapewniał Latos.